„O matko!”. Wielkanoc
Mimo, że całkiem niedawno byliśmy na nartach, to pragnienie podróżowania mocno w nas kiełkowało. To Tosia nas do tego motywuje. Choć od zawsze z Ewelą jeździliśmy to teraz nawet gdybyśmy chcieli zaszyć się w naszych 4 ścianach (zwłaszcza, że po zmianach wystroju jest zdecydowanie przyjemniej) to pakujemy torby w biegu (bo u nas wszystko jest w biegu) i jedziemy. Teraz to byle gdzie (szybko okaże się, że nie tak wcale byle…).Tosia uwielbia zmiany otoczenia. Nowi ludzie, nowe miejsca. My też to uwielbiamy. RAZEM. Góry Świętokrzyskie – fotografujemy.
Kierunek św. Katarzyna, strzał Eweli. Piękne miejsce do wypoczynku i świętowania. Tosia nas zaskakuje, zadaje nam niesamowite pytania lub odpowiada w nietuzinkowy sposób. „Mamo-tato są góry, a śniegu nie ma – czemu?”. Dla nas to oczywiste, że góry nie muszą być ośnieżone, dla Tosi – nie. Poranki już dawno nie były dla nas tak bardzo długie. Bez pośpiechu, bez szybkiego śniadania, ubierania Tosia i liczenia czasu: „szybko, szybko do przedszkola i do pracy”. Spokojne śniadanka, potem dogrywki w leżakowaniu i tak na zewnątrz dopiero po 12. Zwiedzamy Bodzentyn, ruszamy na Łysicę. Udajemy się na szlak, ale tylko połowicznie. Nie byliśmy przygotowani na dalszą wyprawę. Piękna okolica. Widzi to i Tosia, zatrzymuje nas i mówi: „ stop, słyszycie?”CO? Ptasi śpiew. To nie koniec. Schodzą ze szlaku dając wyraz swojej męce i trudności powiedziała z żalem w głosie: „o matko!”. Skąd ona to bierze?
W tym roku Święta spędziliśmy inaczej. W górach. Bez obfitego stołu, pośpiechu, elegancji. Był to za to cały czas dla Nas. Ogień w kominku. Długie rozmowy. I gry w karty. I szycie na maszynie. I byliśmy razem dla siebie, bo to jest najważniejsze. Czuję, że dla nas to nowa, świąteczna tradycja.
Leave a comment