Czarno-biały świat
Często słyszę pytanie jak zaczęła się moja przygoda z fotografią? Fotografia to moje życie i nie potrafię bez niej żyć – odpowiedź większej części fotografów. Jestem bardziej przyziemny. Po prostu pewnego dnia stwierdziłem, że mój album kończy się na podstawówce. Z racji, że zaczynałem nową cześć życia z Ewelą postanowiłem, że będzie to ta część życia przepełniona zdjęciami. I tak się zaczęło.
Trafiłem na aukcje allegro, ktoś nieświadomy co posiada sprzedał mi całe wyposażenie za 50 zł, nie docenił spadku po dziadku. Rzutnik, powiększalnik, chemia, kuwety i cały osprzęt. Plus klisze ILFORD – klasyk. Odwiedzałem antykwariaty i szperałem stare książki, dopytywałem kogo mogłem i pół roku próbowałem wywołać zdjęcia.
Traciłem cierpliwość, a Ewela traciła ją do mnie bo każdy wieczór poświęcałem się ciemnościom i o niczym innym nie dało się ze mną porozmawiać. Pewien wieczór zmienił to, udało się. Radość! Niesiony czarem czerni i bieli kupiłem 6 klisz, wrzuciłem je do analogowej lustrzanki i razem z Ewelą ruszyłem
na weekendowy podbój Londynu. Zdjęcia, które zrobiliśmy czarują nas do dziś.
Tak zaczęło się i trwa, z tym że cyfrowa wyparła analogową. Z braku miejsca
i czasu. Wszystko skrzętnie zapakowane i zabezpieczone czeka na prawdziwe miejsce na ciemnię – kiedyś będzie w naszym wiejskim domu.
Leave a comment